Dlatego postanowiłam z tej okazji wypróbować pomysł na tort, który od dawna kręcił mi się po głowie.
Tort jest łatwy, ale wymaga cierpliwości (a u mnie z tym kiepsko). Ale po kolei.
Jak zawsze należy zacząć od blatów ciasta. Standardowo użyłam tych ale równie dobrze, a nawet lepiej zrobić biszkoptowe (przepis tutaj).
Kluczowym składnikiem tortu jest mus truskawkowy, na który składają się:
- truskawki (ok 1 kg)
- żelatyna
- cukier
Jak łatwo się domyślić procedura nie jest zbyt skomplikowana. Truskawki opłukałam, odszypułkowałam i potraktowałam blenderem. Powoli dodawałam cukier (po łyżce), aż uznałam, że jest odpowiednio słodkie. Całość przelałam do garnka i dodałam żelatynę rozpuszczoną w małej ilości gorącej wody.
Ilość żelatyny jest tu kwestią kluczową jak się okazało. Ja trochę przesadziłam, ze strachu, że mus się nie zetnie i wypłynie:). Na 1 kg truskawek dodałam ok 5-6 łyżek żelatyny. Następnym razem dodam mniej bo mus był dość zwarty, a myślę że lepsza byłaby lżejsza konsystencja.
Złożyłam z powrotem okrągłą formę w której piekły się blaty i kolejno układałam warstw. Ważne, aby mus miał trochę miejsca, aby wypełnić formę po bokach (tak, żeby całe ciasto było pokryte jakby polewą z musu).
I tutaj trzeba wykazać się cierpliwością- ciasto musi zostać na noc w lodówce.
Rano zdjęłam obręcz i pokryłam tort bitą śmietaną z białą czekoladą. (do ubitej bez cukru śmietany dodajemy rozpuszczoną, przestudzoną białą czekoladę). Całość ozdobiłam cukrową posypka i wstawiłam dio lodówki jeszcze na kilka godzin, żeby krem z białej czekolady stężał.
Muszę się tez pochwalić piękną, cukrową posypką w kształcie serduszek. Jest to prezent urodzinowy, serduszka przyjechały z zachodniego mocarstwa:) Jest powód do dumy...