NIE LUBIĘ PĄCZKÓW. ANI FAWORKÓW. ŻADNYCH SŁODKICH PRZYSMAKÓW SMAŻONYCH W GŁĘBOKIM TŁUSZCZU.
Z pączka mogę wyjeść marmoladę i zlizać lukier.
Dlatego szukałam alternatywy na dzisiejszy dzień, żeby jednak tradycji stało się zadość.
Z pomocą jak zwykle przyszedł blog Dorotus i wspaniały przepis na muffinki pączkowe:)
Tym razem przepis zmieniłam tylko troszeczkę, bo po prostu zrezygnowałam z cynamonu.
Ale zaczniemy od początku...
Wczesnym rankiem, jeszcze w szlafroku udałam się do kuchni. Kolejność jak co dzień rano- guzik laptopa, woda na kawę. A dzisiaj dodatkowo piekarnik, termoobieg na 180 stopni.
Otworzyłam wyszukany dnia poprzedniego przepis (zasypiałam myśląc o nim) i za towarzystwo mając poranną kawę zabrałam się do robienia porannych muffinek.
Sprawa była bajecznie prosta:
Składniki suche:
- 1 i 1/3 szklanki mąki
- pół szklanki cukru
- 1, 5 łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
Składniki mokre:
- 1/3 szklanki oleju
- 2/3 szklanki mleka
- jedno jajko
- esencja waniliowa
Składniki suche wymieszać z mokrymi- łyżką lub trzepaczką do mieszania.
Foremki do muffinek napełnić do połowy. Nałożyć nadzienie (u mnie wiśnie z dżemu). Dopełnić ciastem. Muffinki wyrastają, ale nie jakoś szalenie, więc jak ktoś lubi z górką to ciasto powinno wypełniać ok. 3/4 foremki. Użyłam foremek silikonowych i papilotek papierowych (na próbę). Przy papierowych papilotkach lepiej, żeby nie było za pełno, bo się rozleją:)
Piekłam ok 20-25 minut, 180 stopni z termoobiegiem, nie za wysoko, żeby góra się nie spiekła za szybko.
I teraz finisz:)
Jeszcze gorące muffinki powyjmowałam z foremek i papilotek (bez problemu odeszły) i same kapelusze obtoczyłam w rozpuszczonym maśle i drobnym cukrze.
Cukier miałam zwykły, więc rozdrobniłam go w moździerzu.
A potem jeszcze ciepłe muffinki zaniosłam do łóżka mojemu mężowi (czekam na rewanż).
Muszę powiedzieć- przepis jest fantastyczny, mufinnki wychodzą cudowne i szybko się kończą. Po południu piekłam drugi rzut.
Dodam tylko, że na próbę zrobiłam też z kajmakiem- owszem, dobre, tylko jeśli nadzienie jest zbyt płynne to w muffinkach zachodzą procesy endogeniczne efektem czego była mała erupcja nadzienia:) Jednak coś tam w środku zostało. Mi bardziej smakowały z wiśniami, bo z kajmakiem są na prawdę słodkie.
Ja lubię pączki - własnie dlatego, że są tłuste :D Ale to za dużo roboty. Więc doszłam do wniosku, że ostatki to jest świetny dzień, żeby pierwszy raz życiu spróbować zrobić muffinki:) Przyjęłam metodę "najpierw zrobię zakupy, a potem popatrzę w przepis" więc musiałam go istotnie zmodyfikować. Ale jak na pierwszy raz wyszły niezłe;) A chwyt z obtaczaniem w maśle i cukrze zrobił swoje :)
OdpowiedzUsuń