Wyszło bardzo dobrze, tylko nałożyłam 4 warstwy czekolady, żeby na pewno nie popękały.
Stwierdziłam, że dobrym wypełnieniem będzie coś podobnego do sernika na zimno. Nie robiłam go wg konkretnego przepisu, ale na pewno składał się z: ubitej śmietanki, cukru pudru, serków homogenizowanych i żelatyny. Tak na prawdę nada się każdy przepis na sernik na zimno.
Wypełniłam czekoladowe skorupki masą i poczekałam aż zastygnie. Potem nałożyłam owoce.
Ja użyłam mrożonych wiśni, które rozgotowałam w syropie. Na koniec dodałam żelatynę, żeby uzyskały konsystencję dżemu. Jednak pomimo tego były nieco za wodniste i w niektórych miejscach przemoczyły czekoladę. Dlatego następnym spróbuję ze świeżymi owocami (marzy mi się z malinami) albo dodam więcej żelatyny.
Na końcu zamknęłam czekoladowe papilotki rozpuszczoną białą i ciemną czekoladą i zrobiłam wykałaczką szlaczki.
Już się nie mogę doczekać lata, bo mam wizję zrobienia tych papilotek z białej czekolady i wypełnienia malinami. Strasznie tęsknię już za wiosną i latem.
Oj tak, dość już było zimy. Choć mnie akurat marzy się szpinak.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że z malinami będzie super - biała czekolada lubi maliny. I sernik też lubi. I Lileczka lubi maliny. I kolor malinowy wśród szlaczków to ładnie.
A póki co - herbatę z syropem malinowym piję i pozdrawiam.