wtorek, 4 stycznia 2011

Pralinki kawowe

Promocje noworoczne dotarły wszędzie. Nie ominęły też świątyni pokus- DUKI. Zajrzałam tylko na chwilkę i oczywiście nie mogłam wyjść z pustymi rękami. Zwłaszcza, że wystawiono kosz pełen przecenionych form silikonowych.

Tu kilka słów wyjaśnienia- kocham silikonowe formy. Mikołaj o tym dobrze wie, więc w tym roku nieco mnie zaopatrzył, ale to nie oznacza, że polowanie nie trwa dalej.

I tak upolowałam śliczną formę do czekoladek- małe serduszka.


Po południu nadszedł czas na wypróbowanie zakupu.

Na początek rozpuściłam czekoladę w kąpieli wodnej. Ja używam specjalnej czekolady do wypieków  i pralin (w tym wypadku mlecznej), ale spokojnie może być zwykła w tabliczce, byle dobrej firmy (o rodzajach czekolad będzie później, tak jak obiecałam).

Kąpiel wodna jest najlepszą metodą rozpuszczania czekolady. Należy tylko pamiętać, by miska nie dotykała lustra wody. Ja podjęłam też pierwszą próbę temperowania czekolady. Na razie "na wyczucie" bo nie nabyłam jeszcze termometru. Temperowanie to proces, który ma sprawić, że czekolada będzie błyszcząca i łamiąca. Obiecuję, że jak nabędę termometr przeprowadzę eksperymenty i wyniki dokładnie opiszę.

Do tej pory robiłam pralinki bez temperowania i też wychodziły, więc da się.



Kiedy czekolada się rozpuści należy nią wysmarować (dość grubo) wnętrze foremki. Ja używam do tego pędzelka i aby skorupka była mocniejsza nakładam dwie (czasami trzy) warstwy (smaruję wnętrze-czekam aż zastygnie-smaruję ponownie).

Potem nadchodzi czas wyboru nadzienia. Mnie akurat naszła ochota na czekoladki kawowe.
Ganasz do pralin daje ogromne pole do popisu. Podstawowy skład to śmietanka (36%) i czekolada (biała lub ciemna). Reszta zależy od inwencji, ochoty i dostępnych dodatków:)

Moje dzisiejsze nadzienie to:

  • lekko ubita śmietanka 36%
  • czekolada mleczna
  • likier kawowy
  • kawa (łyżeczka kawy rozpuszczona w 2 łyżkach wody)
Do lekko ubitej śmietany wlewam rozpuszczoną, lekko przestudzoną czekoladę (musi być jeszcze płynna) i szybko mieszamy. Do masy dolewamy likier kawowy i kawę rozpuszczalną. 
Tu pewnie pojawi się trudne pytanie o proporcje. I pewnie nikogo nie zadowoli odpowiedź "na oko" :)
Tak na prawdę zależy jaką konsystencję nadzienia chcemy uzyskać. Proponuję zacząć od proporcji 1:1 śmietany i czekolady i w razie potrzeby dodawać jednego albo drugiego. 
Pamiętajmy, że:
  • likier i kawa (oraz inne płynne dodatki) rozrzedzą nam masę
  • masa musi postać trochę czasu w lodówce, gdzie jeszcze stężeje.

Kiedy mamy już gotowe skorupki (oczywiście zostawiamy je w formie) nadchodzi czas na wypełnienie czekoladek nadzieniem. Jeśli ktoś dysponuje rękawem cukierniczym- super. Jeśli nie- można go zrobić z papieru, albo, tak jak ja, z torebki foliowej.



Wypełnione czekoladki wstawiamy na chwilę do lodówki, żeby nadzienie jeszcze trochę stężało. Potem pozostaje nam zamknąć pralinki pozostałą roztopioną czekoladą (znów można zrobić dwie warstwy). 

I znowu czekamy jakiś czas (ja zazwyczaj niedługi, bo jestem okropnie niecierpliwa). I przystępujemy do wyciskania. I za to kocham silikonowe foremki- pstryk i gotowe:)


Jeszcze kilka zostało... pewnie nie na długo.

3 komentarze:

  1. FENOMENALNE! DLaczego ja wcześniej nie wiedziałem o Twoich talentach kulinarnych? Zabrałbym resztki tortu z Wigilii u Sadków i sprzedawał w domu rodzinie :P Blog genialny: profesjonalny, pięne zdjęcia. Będę częściej tu zaglądał :)

    Bartek

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje ślinianki są zachwycone. Zwłaszcza tym zdjęciem z rękawem i w połowie wypełnioną formą. Lyl

    OdpowiedzUsuń
  3. Znakomite! Zastanawiam się czy z mascarpone byłyby równie dobre?

    Zapraszam do siebie: zapachmiety.blog.pl

    OdpowiedzUsuń