Przeglądając moją galerię zdjęć natknęłam się na pigwy.
Zapach tych owoców należy do moich ulubionych. Cytrusowy, ale na swój wyjątkowy sposób.
A że dziś znów za oknem pochmurno to herbata ze słoneczną pigwą w cukrze będzie w sam raz.
Pigwę wcale niełatwo jest dostać. Nie wiem dlaczego, ale kupienie jej graniczy z cudem, a jak już jest to absurdalnie droga. Na szczęście u mojego dziadka zachował się krzak, więc po pierwszych przymrozkach minionej jesieni (wtedy najlepiej pigwę zebrać) weszłam w posiadanie ilości wystarczającej do zrobienia pigwy w cukrze.
PIGWY W CUKRZE.
Pigwy sparzyłam wrzątkiem. Potem następuje mozolna i niełatwa praca która ma doprowadzić do pozbycia się gniazd nasiennych. Brzmi lekko, ale... pigwy są twarde, a pestki żywotne:) Dlatego już po chwili było ich pełno w całej kuchni. Ale nie ma rady- trzeba to zrobić:)
Potem starłam je na tarce. A raczej starł je robot kuchenny, chociaż były czasy, kiedy robiłam to ręcznie. Pewnie dlatego mając porównanie doceniam jak pięknie i szybko rozprawił się z nimi robot.
A na koniec ułożyłam w słoiku warstwami: pigwy-cukier-docisnąć- pigwy-cukier- docisnąć.
Ważne jest, żeby warstwy były dobrze zbite. Cukru musi być dużo, gdyż ma on oprócz walorów smakowych pełnić funkcję konserwującą.
Ja nie pasteryzowałam. Po prostu w miarę jak ubywa mi pigw dopełniam słoik cukrem.
I właśnie na takie zimowe wieczory jak ten słoiczek złotych pigw jest doskonały na poprawienie nastroju.
Nadają się też jako dodatek do ciast owocowych- ja dołożyłam kilka łyżeczek do szarlotki.
Uwielbiam pigwy. Kojarzą mi się z dzieciństwem i Bułgarią - mój chrzestny robił jakieś takie przetwory pigwowe (nie pamiętam, co to było - może dżem). Już dawno nie robi (może już nie ma dostępu do odpowiedniego krzaka;)).
OdpowiedzUsuń